niedziela, 9 lipca 2017

Rowerem po Dolnym Śląsku cz. 1

Gdzie będziemy jechać wiedzieliśmy ale czy pojedziemy - tego nie byliśmy pewni prawie do końca. 25 maja wieczorem wracając do domu z pracy (oczywiście rowerem) zostałem potrącony przez samochód wyjeżdżający ze stacji benzynowej. Kierowca nie ustąpił mi pierwszeństwa.  Uczulony na różne zdarzenia na drodze udało mi się uniknąć większych konsekwencji. Niestety do kontaktu z pojazdem doszło, ja się przewróciłem i poobijałem. Najbardziej ucierpiał rower, obręcz wygięła się w paragraf, zgiął się widelec, kierownik ... A ja pojechałem do szpitala.

Po dwóch tygodniach zwolnienia lekarskiego, bardzo dobrej opiece, którą zawdzięczam Agnieszce doszedłem do siebie i zacząłem odzyskiwać sprawność. Agnieszce udało się uzyskać urlop w pracy! Ja również miałem zaplanowane wolne. Więc jedziemy!



SOBOTA

Wyjazd pociągiem 5.20 w kierunku Wrocławia. Po drodze w Pabianicach dosiada się do nas Piotrek wraz córką Natalką - także jadą na 57 Zlot Szkoleniowy Przodowników Turystyki Kolarskiej PTTK w Świdnicy. Po dojechaniu do Wrocławia mamy troszkę inne plany więc się odłączamy.

Dworzec kolejowy - Wrocław Główny

Przed dworcem Wrocław Główny wita nas znajomy niewielkiego wzrostu siedzący na olbrzymiej walizie - to jeden z wrocławkich krasnali. Poznaliśmy go pierwszy raz w lutym tego roku - o czym możecie przeczytać w notatce - "WrocLove - w świecie krasoludków" . Znając już ten magiczny świat dostaliśmy cynk od krasnala Panoramika, który siedzi na koniu przy Panoramie Racławickiej - dostarczyli Znaczki Turystyczne - przybywajcie! W taki oto sposób udało się nabyć znaczek nr 514. Niestety i tym razem nie udało się zdobyć znaczka nr 187 przy Ogrodzie Botanicznym - podobno już go tam nie znajdziemy - takie dochodzą do nas wiadomości. Ruszamy więc na drugie śniadanie do znajomego krasnala Hohelki, który raźno do mas macha od progu wielką chochlą wołając - jak Was dobrze widzieć! Dokąd to was te objuczone stalowe rumaki wiozą? Muszę Was koniecznie dobrze nakarmić abyście mieli siłę! - zgodnie odpowiadamy chórem - do Świdnicy!

W barze Jacek i Agatka spotykamy znajomego krasnala Hohelkę

Najedzeni za "grosze" - bo naprawdę tanio - udajemy się w dalszą podróż. Wyjeżdżamy z Wrocławia w kierunku wschodnim. Udajemy się do miejscowości Dobrzykowice. Tutaj na sąsiednich działkach dwa domy, oddzielone jednym ze słynniejszych płotów w Polsce. Płot jako symbol niezgody, różnicy, kontrastu czy podziałów, które należy przełamywać nieraz ze łzami w oczach. Tak to było ukazane w trzech odsłonach kinowych o rodzinie Karguli i Pawlaków. Już wiecie gdzie jesteśmy? Tak, to podwórka które posłużyły za scenografię w najsłynniejszych polskich komediach wszechczasów - "Sami Swoi", "Nie ma mocnych" oraz "Kochaj albo rzuć". Słynne zdanie wypowiedziane przez Pawlaka (Wacław Kowalski) do Kargula (Władysław Hańcza) "Kargul! podejdź do płota jako i ja podchodzę" znają niemal wszyscy Polacy.

Tutaj były kręcone najlepsze komedie minionego stulecia.


Mieliśmy szczęście, że "Kargul" (Tadeusz Dalecki 72 l.) był w domu i z chęcią nam opowiedział o scenach jakie były tutaj kręcone. Losy Pana Tadeusza były podobne do rodzin filmowych bohaterów, także tutaj przyjechał w ramach asymilacji (przesiedlenia). Dzisiaj nie ma już słynnej wspólnej stodoły. U Pawlaka dawno cała się rozpadła i stoi garaż, u Kargula została jedna ściana z oryginalnymi wrotami. Za stodołą nie ma pola gdzie było pole minowe, stoi osiedle. A kto pamięta jak Wicia pomagał Jadźce na sianie? A pastowana świnia? Kot na sznurku​, który z "centralnej Polski pochodzi, z miasta Łodzi"? "Sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie" i wiele, wiele innych cytatów ... Obiecaliśmy sobie z Agnieszką, że po powrocie do domu koniecznie robimy maraton filmowy! Może wpadniecie?



Dom Pawlaka

Dom Kargula

Nasze korby zakręciły się nadając ruch kołom, które wiodą nas już w kierunku południowo-zachodnim. Agnieszka nieśmiało mówi - wziąłeś nasze kurtki przeciwdeszczowe z suszarki? Nie? I tak dowiedzieliśmy się, że w razie deszczu będziemy mokrzy. Moje pozytywne nastawienie do świata jednak coś mi mówiło, że padać na naszej tygodniowej wyprawie nie będzie. Czy miałem rację? Czytajcie dalej.

kościół w Żurawinie
Dojeżdżamy do miejscowości Żurawina, gdzie udało się zobaczyć kościół Świętej Trójcy  z XIV w., , gruntownie przebudowany w 1600−1608 w stylu manierystycznym. Jest to jeden z cenniejszych zabytków tego typu na ziemiach polskich. Zachowane są w nim m.in. fragmenty polichromii renesansowych z czasów przebudowy w 1608 r. Wraz z cmentarzem otoczony jest wałem obronnym i fosą, w której płynie rzeka Żurawka. Kościół posiada typowe cechy budowli obronnej tj. grube mury, małe okna. Przy południowej ścianie zachowały się jedyne na Dolnym Śląsku "kuny" do przykuwania grzeszników odbywających karę pokuty. Z cech typowych dla budowli obronnych zachowały się trzy (z czterech) półbastiony, prawdopodobnie projektu Walentego von Säbischa [polskaniezwykla.pl]. Warto zauważyć, że niestety do remontu kościoła użyto materiału z innego zabytku Żórawiny (do dziś pozwolenie konserwatora zabytków budzi kontrowersje). Otóż rozebrano wybudowany w 1932 r. drewniany średniofalowy maszt radiowy, który przez wiele lat był jedną z najwyższych (prawie 150 m) konstrukcji drewnianych na świecie. Zainstalowany na nim nadajnik radiowy miał pierwotnie moc 60 kW, którą w późniejszym czasie podniesiono do 100 kW. Obok masztu drewnianego w 1976 r. postawiono nowy stalowy, o wysokości 258 metrów, natomiast drewniany zdemontowano około 1990 r. /wikipedia/

Kolejnym przystankiem na naszej trasie okazała się miejscowość Galowice. W zbudowanym około 1730 roku szachulcowym spichlerzu 10 km na południe od Wrocławia mieści się Muzeum Powozów Galowice utworzone przez Fundację Gallen. Kolekcję prawie 60 pojazdów zapoczątkował w 1977 roku Pan dr. Tadeusz Kołacz. Wystawę można obejrzeć po wpłacie skromnych 16 złotych od osoby dorosłej. My jednak decydujemy się na odpoczynek pod rozłożystą lipą i wypiciu filiżanki kawy. Tutaj także nabywamy znaczek turystyczny nr 185!

spichlerz szachulcowy w Galowicach




Przez Wilczków, Pełczyce, Kobierzyce jedziemy w kierunku zachodnim. Nagle naszym oczom ukazuje się wzniesienie! W oddali widać zarys masywu Ślęży! Robimy sobie małą przerwę na fotostop i ruszamy dalej w kierunku Parku Krajobrazowego Doliny Bystrzycy.

zachwyciły nas rosnące przy drodze pola maków

w oddali ukazał się masyw góry Ślęża









oni także z nami pojechali!

Przejeżdżając przez miejscowość Borzygniew zaglądamy nad zalew Mietkowski. Ten zbiornik retencyjny na rzece Bystrzycy powstał w latach 80. XX w. Jest na nim zapora o dł. 3,2 km i wysokości 17 m. Jezioro (zalew) stanowi największy tego typu zbiornik na Dolnym Śląsku.Skąd rozpościera się piękna panaroma na wspomnianą Ślęże. Ślęża będzie nam towarzyszyła jeszcze przez kilka kolejnych dni.

góra Ślęża - widok znad jeziora mietkowskiego

Pod wieczór docieramy do Świdnicy, tutaj czekają na nas pozostali uczestnicy 57 Zlotu Szkoleniowego PTTK - Świdnica 2017!

dotarliśmy do Świdnicy

Na kolejne odcinki naszych wędrówek po ziemi dolnośląskiej jakie odbyliśmy w ciągu tygodnia zapraszam niebawem.

#CYKLOTURYSTA

opracowanie tekstu i fotografie - Rafał Grabarczyk

bibliografia:

www.polskaniezwykla.pl
www.wikipedia.org

2 komentarze:

  1. czekam i czekam na część 2 i nic
    miło się czyta, chyba zacznę zbierać do przewodnika :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna wyprawa, gratulacje. ostatnio byłem na trasie z Wrocławia do Kotliny Kłodzkiej. Kupiłem chwilę wcześnie nowy rower trekkingowy w sklepie https://www.bikesalon.pl/ i musiałem go gdzieś porządnie wypróbować

    OdpowiedzUsuń