sobota, 1 listopada 2014

Wspomnienie Pradziadka, czyli moja łódzka tożsamość

Dzisiaj 1 listopada, dzień wspomnień osób, które odeszły. W tym roku odszedł mój ojciec Tadeusz. Matka, Agnieszka w 1999 roku przegrała walkę z nowotworem. Jednak ta wirtualna świeczka - wspomnienie będzie poświęcone osobie, której osobiście nie dane było mi poznać. To dzięki Pradziadkowi czuję do Łodzi sentyment, czuję się prawdziwym łodzianinem.


Stanisław Andrzej Kozielski do Łodzi przybył pod koniec XIX wieku jako kucharz spod Poddębic, urodzony w okolicach miejscowości Wartkowice. W poszukiwaniu zarobku trafił do restauracji przy ulicy Piotrkowskiej 100, gdzie pracował jako kucharz. Łódź wówczas znajdowała się pod zaborem Carskim, dlatego na rekomendacjach Pradziadka widnieje rosyjskojęzyczna pieczęć. Pan Baum rekomenduje Stanisława Kozielskiego jako solidnie i uczciwie pracującego człowieka. Pradziadek jest wzorem dla mnie. Jego oddanie pracy jest mi przykładem jak należy postępować. W 1908 roku Stanisław Kozielski zostaje powołany do służby wojskowej w carskim wojsku. W rozkazie dostaje przydział do służby w fortyfikacjach piątnickich nad rzeką Narew. Tam poznaje swoją życiową partnerkę, buduje dom i zakłada rodzinę. Otwiera w Łomży restaurację, która doskonale prosperuje do początku lat pięćdziesiątych kiedy to ustrój polityczny jest nieprzychylny prowadzeniu prywatnej działalności. Wielokrotnie powraca do Łodzi do rodziny, którą odwiedza. Łódź jest jak magnes, który przyciąga. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku przyjeżdża na stałe do Łodzi jego wnuczka Agnieszka, poznaje Tadeusza mojego Ojca i zaczyna się moje życie w mieście Łodzi.

Miasto Łódź wplotło się w pokolenia mojej rodziny, jest to część mojego życia, część życia moich przodków. Kiedy tak stoję na ulicy Piotrkowskiej przed kamienicą z numerem 100 przymykam oczy i patrzę oczyma przeszłości. Widzę przechadzające się po ulicy damy w wielkich kapeluszach, które były modne w tamtym czasie, słyszę krzyk kuriera Lodzer Zeitung, terkoczące koła przejeżdżającej dorożki, dzwonek pierwszego elektrycznego tramwaju w zaborze rosyjskim, który ruszył po szynach w 1898 roku z ulicy Tramwajowej. Życie toczy się szybko, gwar, hałas maszyn włókienniczych. I przenoszę się jak w wehikule czasu nad miastem usłanym lasem dymiących kominów ... do dnia dzisiejszego. Otwieram oczy - wyremontowana piękna nowa Piotrkowska, znowu tętniąca życiem!

Pochylam się nad grobem moich przodków, zapalam znicz. W myślach dziękuję Stanisławowi Kozielskiemu, za  moją łódzką tożsamość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz